wtorek, 25 września 2012

Cień - Prolog

   Dzień był mroźny jednak słoneczny. Ponad Drorem unosiły się kłęby dymu z kominów i opary z rynsztoka. W centrum miastawznosił się wspaniały zamek górując nad okolicą. Nie bez przyczyny dwór nazywano miastem w mieście. W obrębie jego murów znajdowały się pola uprawne, młyny, piekarnie, sklepy z ziołami, parki, stawy i rzeki. Wszystko, czego dusza zapragnie.
Gdyby bramy do pałacu zostały zamknięte, na przykład podczas oblężenia, miasto w mieście mogłoby utrzymać się przez dziesiątki lat za sprawą corocznych zbiorów najróżniejszych roślin i hodowli zwierząt. Ściany pałacu, podobnie jak mury wokół niego, wykonane były z błękitnego kamienia, idealnie wyszlifowanego tak, że odbijał najsłabszy promyk zachodzącego słońca.
Przed główną, wewnętrzną bramą pałacu pojawiło się troje ludzi odzianych w czarne płaszcze sięgające do kostek. Nieznajomi zmierzali w kierunku strażników. Pewny krok i uniesione dumnie twarze zasłonięte kapturami nie zrobiły wrażenia na straży. Jeden z wartowników wyszedł na spotkanie nieznajomym.
Nie zdążył wypowiedzieć jednego słowa a już nie żył. Miecz idącego na czele nieznajomych, śmignął z niebywałą szybkością i precyzją rozcinając mu gardło.
Dwaj pozostali strażnicy ruszyli, gotowi powstrzymać atak. W tej samej chwili nieznajomi rozmazali się w oczach atakujących ich wartowników. Ostrza błysnęły w zachodzącym słońcu i chwilę później trzy Cienie ruszyły w kierunku wejścia do pałacu pozostawiając za sobą trzy ciała. Pierwsze ofiary w nadchodzącej masakrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz