Młody książę zerwał się z misternie rzeźbionego krzesła, właśnie czytał jakiś podręcznik o strategiach wojennych.
– Co to ma znaczyć? – wydarł się widząc niesubordynację służącej.
– Panie – podeszła do niego szybko z przerażeniem w oczach – Trzy Cienie zaatakowały pałac, zabijają każdego, kogo napotkają.
– Jak to?! – wrzasnął ponownie – A straż?
– Straż nie daje im rady. Musisz opuścić pałac panie, grozi Ci niebezpieczeństwo.
– Nie zostawię ojca, muszę mu pomóc – Ruszył w kierunku drzwi zamierzając dołączyć do obrony Króla.
– Król nie żyje – odparła służąca. Książę zatrzymał się w progu – Tuż przed atakiem Cieni na salę audiencyjną rozkazał mi wsadzić Cię na
– W takim razie – Ledwie utrzymywał normalny ton głosu. Mało brakowało a rozpłakałby się jak dziecko. – Muszę uciekać, by zapewnić ciągłość rodu.
–
Na lekkie skinienie księcia, wyszła z pokoju na korytarz. Ruszył za nią, chciał zawrócić i pomścić śmierć ojca. Doszedł jednak do wniosku, że nie da rady trójce Cieni. Postanowił wrócić tu w odpowiednim czasie.
Biegli przez korytarze pałacu, mijając od czasu do czasu grupę strażników zmierzających w serce walki, kilku z nich dołączyło do nich jako obstawa. Skręcili w lewo na skrzyżowaniu, ku schodom. Kiedy zbiegli na dół, przed nimi pojawiły się otwarte, drewniane wrota za, którymi czekał stajenny z koniem. W jedną chwilę dobiegli do stajennego, książę wskoczył na siodło i miał już ruszać, kiedy zatrzymała go ręka jednego ze strażników.
– Panie, myślę, że może się przydać – Podał mu miecz w pochwie. Przyjął podarunek skinięciem głowy i ruszył ku bramie wewnętrznego muru.
Starał się kierować najkrótszą drogą przez miasto, jednak drogi zakręcały i musiał kluczyć między niczego nieświadomymi przechodniami.
Zdawał sobie sprawę z tego, że gdzieś za jego plecami, w pałacu, w którym się wychował, mordowano właśnie służącą, która pomogła mu w ucieczce oraz strażnika, który oddał mu swoją broń wiedząc, że sam stanie się bezbronny.
Dotarł w końcu do bramy zewnętrznego muru, była otwarta.
– Zorganizujcie obronę! – Krzyknął do mijanych właśnie wartowników – Pałac padł! Trójka Cieni morduje szlachtę! Skupcie się w jednym punkcie i zorganizujcie obronę! – Wrzeszczał coraz bardziej oddalając się od bramy. Strażnicy słysząc informacje i rozkazy z ust księcia rzucili się w kierunku wartowni, by poinformować dowódcę.
Cień pochylił się nad leżącą u jego stóp służącą. Przyłożył koniec miecza do ramienia kobiety i zapytał robiąc przerwę po każdym słowie:
– Gdzie, jest, Książe – milczała.
Ostrze wbiło się boleśnie w bark, kobieta krzyknęła i chciała się odsunąć od Cienia jednak obolałe ciało nie pozwalało jej na jakikolwiek ruch.
– Może powinieneś użyć mikstury prawdy? – podsunął inny napastnik.
– Może masz rację – Uśmiechnął się złośliwie do kobiety i szybkim ruchem wyjął ostrze z rany – Wstań – Rozkazał służącej.
– Ani mi się śni – odparła.
– Uparta krowa – Wtrącił się znowu inny Cień. Podszedł do kobiety chichocząc i szarpnął ją do góry tak, że znalazła się w pozycji pionowej.
Pierwszy z nich wyjąć z kieszeni małą buteleczkę i odkorkował ją. Siłą przytrzymał brodę służącej i wlał kilka kropel wprost do gardła. Odsuną się i schował miksturę z powrotem do kieszeni.
– Mów, gdzie jest książę – Przyłożył ostrze miecza do gardła.
W tym momencie kobieta szarpnęła się w bok i krew z rozciętej krtani obryzgała stojącego przed nią mężczyznę.
– Kurwa! – Wrzasnął pierwszy Cień.
– No to nie został nam nikt, kto może wiedzieć, gdzie jest ten szczeniak. – powiedział drugi.
– Wyślij wiadomość do naszych. Niech zjawią się w mieście. – wytarł rękawem krew z twarzy i spojrzał na towarzysza – A Ty ruszasz w pogoń za gówniarzem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz