wtorek, 25 września 2012

Cień - Rozdział II

   Książę jechał przez zaśnieżone równiny. Śnieg zacinał coraz bardziej w twarz bolesnymi ukłuciami mroźnych igiełek. Nie zatrzymał się, odkąd wyjechał z miasta.
Cała ta sytuacja zdawała mu się surrealistyczna. Niecały dzień temu odpoczywał wygodnie w swoich pokojach. Teraz przedzierał się przez zaspy i wiejący w oczy wiatr chcąc oddalić się jak najdalej od swojego rodzinnego miasta. Spał w siodle budząc się co chwilę z powodu przenikliwego mrozu. Wycieńczony koń zwolnił, Książę wyrwał się po raz kolejny z płytkiego snu i ujrzał przed sobą ledwie widoczny w zamieci zarys zabudowań. Dojechał powoli do wioski. Budynki stały blisko siebie, wzdłuż jednej drogi. Wśród nich odnalazł niewielką gospodę. Przy wejściu znajdowało się koryto z zamarzniętą wodą. Książę zsiadł z konia i przywiązał konia do wbitego w ziemię drewnianego pala. Wszedł po kilku drewnianych stopniach do gospody. Przywitało go ciepłe i gęste od oparów wódki powietrze. Jego przemarznięte ciało chętnie przyjęło tę odrobinę ciepła i od razu się rozluźniło. Podszedł do niewielkiego baru, przy, którym gospodarz wycierał brudną ścierką metalowy kubek. Czuł na sobie spojrzenia kilku wieśniaków zasiadających przy swoich stolikach. Zdał sobie sprawę, że nieczęsto pojawiają się tu podróżni w tak mroźne wieczory. 
– Coś na rozgrzanie kości dla podróżnego? – zapytał gospodarz. 
– Tak – odpowiedział Książę – i coś do picia. 
– Już się robi – gospodarz zniknął na chwilę w przejściu do kuchni i wrócił z kubkiem pełnym parującej wódki. 
– Co to takiego? – spytał Książę czując odrzucający zapach oparów. 
– Grzana wódeczka – odparł właściciel gospody z uśmiechem – dobra na mroźne wieczory jak ten. Szlachcic podniósł kubek do ust i upił niewielki łyk. Przełknął ze wstrętem piekący płyn i po chwili poczuł przyjemne ciepło rozlewające się po przełyku. Uśmiechnął się do gospodarza. 
– Na zewnątrz zostawiłem konia. Czy macie stajnie, by go nakarmić i napoić? 
– Oczywiście, że mamy. Zaraz zagonię syna, żeby się nim zajął. 
Krzyknął w stronę kuchni i po chwili pojawił się syn właściciela. 
– Idź i zajmij się koniem tego pana. – Wskazał na podróżnego gospodarz. 
Chłopak czmychną w stronę drzwi wejściowych. 
– Więc – Barman zwrócił się do Księcia. – Dokąd dusza niesie? 
– Jak najdalej stąd – odparł szlachcic. 
– Ah, rozumiem. Sprawy rodzinne, czyż nie? 
– Coś w tym stylu. – Książe ledwie powstrzymał łzy. Był pod wrażeniem spostrzegawczości gospodarza. Na pewno spotkał w swoim życiu wielu podróżnych, a jego zarobki były uzależnione od nawiązywanych rozmów. Z kuchni wyszła kobieta w średnim wieku. Miała na sobie czysty biały fartuch a w rękach niosła miskę z parującą zawartością. Postawiła ją przed klientem, życzyła smacznego i odeszła. 
Kiedy Książę zjadł ciepłą i smaczną zupę, postanowił dowiedzieć się od gospodarza kilku rzeczy o okolicy. 
– Jak daleko na południe jest następna wioska? – zapytał. 
– Jakieś półtora dnia spokojnej jazdy – odparł barman. 
– Czy znajdzie się u Ciebie nocleg? 
– Oczywiście, mamy wolny pokój na piętrze. – odpowiedział zadowolony z dodatkowego zarobku. 
Książę pochylił się nad blatem baru i spojrzał w oczy gospodarzowi. 
– Czy widziałeś ostatnio coś dziwnego w okolicy? 
Barman rozejrzał się po pomieszczeniu, zostało tylko dwoje wieśniaków. Zbyt pijanych, by się nimi przejmować. 
– Zatrzymał się u nas ostatnio pewien typ – powiedział – ale nie zagościł długo. 
– Kto to taki? Znasz go? – drążył szlachcic. 
– Nie znam, nikt nie zna. Jednak wiem, kim, a raczej, czym jest. 
– To znaczy? 
Barman także pochylił się nad blatem i szepnął: 
– Wczoraj rano odwiedził nas Cień. Jednak zapewniał nas, że nie chce kłopotów. 
Książe poczuł, że żołądek podchodzi mu do gardła. To oznacza, że go ścigają. 
– W którą stronę się udał? – zapytał. 
– Nie mam pojęcia. Nie mówił zbyt wiele a i my nie chcieliśmy z nim rozmawiać. 
– To zrozumiałe – przyznał Książę. 
Wiedział jedno, Cień na pewno nie ruszył na północ, wtedy musieliby się minąć. Z wioski prowadziły jeszcze dwie drogi. Na południe i na zachód. Podejrzewał, że Cień ruszył do miasta Aien, na zachód, drugiego miasta w okolicy, co do wielkości. Był pewien, że tam także niedługo stanie się coś złego. 


   Zaak obudził się tuż przed świtem w małym pokoiku, który wynajął wczorajszego wieczora w małym miasteczku o nazwie Zaes. Wstał, opłukał twarz zimną wodą, która stała w dużej misie na stole. Zarzucił swój nowy płaszcz, który zabrał ze sobą w pogoń za Księciem. Był podniszczony i dobrze spełniał swoje zadanie ukrycia tego kim jest. Ludzie nie przepadają za Cieniami. Gdyby gospodarz dowiedział się kim jest, nie pozwoliłby mu tu zostać. Pamiętna wojna sprzed pięćdziesięciu lat, wypaliła się w pamięci wszystkich starszych ludzi a tym młodszym wpajano nieufność do Cieni. 
Cienie były niegdyś najemnikami, jedynymi w swoim rodzaju. Potrafili poruszać się z niesamowitą prędkością. Ubrani w czarne płaszcze, sprawiali wrażenie rozmazanych cieni, a po zmroku, nawet w świetle licznych pochodni, byli całkowicie niewidoczni dla ludzkiego oka. 
Mistrz Cienia, ich dowódca, który panował przed wojną, nie wtrącał się w politykę i spory ówczesnych władców. Cienie działały tylko wtedy, gdy im zapłacono. 
Pięćdziesiąt lat temu, poprzez podstęp i morderstwo aktualnego mistrza, dowództwo objął Cień o imieniu Oran. Mściwy i przesiąknięty złem rozpoczął inwazję na pobliskie większe miasta. Większości Cieniom w szeregach nie przeszkadzało to. Poszliby wszędzie, gdzie mogą zyskać bogactwa i sławę, nie ważne, dobrą czy złą.

Wojna trwała trzy lata a okres ten zapisano w kronikach jako czas ciemności. Podczas konfliktu zginęło wiele niewinnych osób. Rabunki i krwawe morderstwa zmuszały mieszkańców do ucieczki do metropolii. Główne drogi szybko zapchały się uciekinierami. Wkrótce zabrakło już miejsca w obrębie murów. Kiedy przestano wpuszczać uciekinierów, ludzie rozłożyli prowizoryczne namioty i czekali pod murami miasta. Nie musieli długo czekać, kilka dni po pojawieniu się ostatnich uciekinierów, w okolicach większych miast pojawiły się dziesiątki Cieni. Kiedy na murach wzniesiono alarmy, ludzie pod murami rzucili się w kierunku bram. Stworzyła się naturalna zapora. Nie przeszkadzało to, bowiem Cieniom. Wkroczyli w tłum i zamienili się w czarne smugi. Za każdą ze smug pozostawał szlak krwi, ludzie padali martwi od wściekłych ataków. W ciągu kilku minut, czterdziestu Cieni, zmasakrowało tłum pod bramami. Zaczęli się przebijać do miasta i szybkimi uderzeniami prowizorycznych taranów rozbili wrota bram. Nie przeżył żaden strażnik, szlachcic ani nie powstał większy ruch oporu. Mieszkańcy byli zastraszeni, bali się wyjść z domów, by zająć się codziennymi sprawami. Po trzech latach ucisku, doszło do wewnętrznego konfliktu wśród Cieni. Brat rządzącego Orana sprzeciwił mu się i zebrał w oków siebie niemal połowę Cieni. Starali się obalić tyranię i przywrócić dawny porządek. W walce między Oranem i jego bratem, Nemosem, śmierć poniosła większość Cieni i sam Nemos. Oran przeżył i wycofał się do swojej wcześniejszej twierdzy, Jeridu, legendarnego miasta Cieni. Od tamtej pory, osłabione oddziały Cieni zbierały siły. Teraz Oran zaatakował ponownie.
Dzięki temu, że Cienie nie starzeją się tak samo jak zwykli ludzie, mógł przez długi czas planować następny atak. Cienie poruszając się z zawrotną prędkością zmieniają wokół siebie znaczenie czasu. Dla nich, wszystko wokół zwalniało, ludzie, wiatr, spadający liść z drzewa, wszystko niemal zastygało w miejscu. Z zewnątrz wyglądało to tak jakby poruszali się niesamowicie szybko. 
Zaak skupił się na otoczeniu i wszystko wkoło zwolniło. Szedł przez nieruchomy Zaes w kierunku Olonu. Postanowił zawrócić, podejrzewając, że podąża w złym kierunku. Obrał kurs na wioskę, którą ominął wczoraj. Minął ostatnie zabudowania wioski. Szare światło przedświtu dawało mu dostateczne ukrycie przed wzrokiem wieśniaków, którzy wychodzili pomału ze swoich domów. Skierował się drogą na północ. 

Książę podziękował gospodarzom za nocleg i strawę. Ku ich ucieszeniu zapłacił kilkoma złotymi monetami z sakiewki przyszytej do wnętrza jego płaszcza. Nie miał pojęcia, jakie ceny są w małych miastach. 
Syn gospodarza przyprowadził konia i oddał go w ręce szlachcica. Wsiadł na grzbiet zwierzęcia i ruszył dalej na południe. Wyjechał na zaśnieżony trakt, wiatr przestał już wiać i było całkiem przyjemnie. Popędził konia i ruszył w dalszą podróż. 
Postanowił znaleźć bezpieczne miejsce i zatrzymać się na kilka dni, by przemyśleć nadchodzące dni. Musi kiedyś wrócić do Droru i pokonać Cienie. Nie wiedział jeszcze jak to uczynić, ale znajdzie sposób. 
W południe zaczęło wiać, wiatr zaczął zacinał z lewej strony niosąc ze sobą lżejsze płatki śniegu. Koń coraz bardziej się męczył, więc Książę zwolnił. Na drodze przed nimi zauważył jakąś postać idącą na południe. Zwolnił jeszcze bardziej niepewny czy powinien się zbliżyć do nieznajomego. Podjechał bliżej i ujrzał dokładnie płaszcz mężczyzny. Szybko zatrzymał konia i chciał go zawrócić, by oddalić się od Cienia. W tej samej chwili nieznajomy odwrócił się i spojrzał na Księcia. 
– Poczekaj! – krzyknął w jego stronę. – Nie chcę kłopotów! 
Książę zawahał się przez moment. Ta chwila nieuwagi wystarczyła, aby Cień w mgnieniu oka znalazł się przy koniu. Spojrzał szlachcicowi w oczy. 
– Proszę, poczekaj. 


– Cholerny wiatr – mamrotał pod nosem Zaak. Podążał na północ, w kierunku Olonu już od kilku godzin. Niebo było bezchmurne a południowe słońce świeciło za jego plecami. 
Miał nadzieję jeszcze przed zmierzchem dotrzeć do wioski i dowiedzieć się od mieszkańców czy widzieli młodego mężczyznę podążającego na południe. Już dawno zrezygnował z szybszego poruszania się. Po godzinie był wycieńczony i musiał odpocząć. Teraz szedł niespiesznie i starał się odzyskać siły potrzebne do ponownego użycia umiejętności. Zastanawiał się w między czasie nad możliwymi scenariuszami spotkania Księcia. Planował różne sposoby zgładzenia arystokraty, tortury, które mógł w łatwy sposób wykonać bez przygotowań i urządzeń. 
Nie wziął pod uwagę jednej możliwości. 




Książę siedział pod rozłożystym świerkiem. Starał się jakoś poukładać informacje uzyskane od nieznajomego. 
– Więc jesteś Cieniem – powiedział raczej do siebie niż do obcego. 
– Zgadza się – mruknął pod nosem nieznajomy. – A Ty jesteś Księciem Droru, Sevar. 
Książę spojrzał na Cienia. 
– Skąd znasz moje imię? – zapytał – i pochodzenie? 
– Wiem dużo rzeczy, których nie powinienem wiedzieć albo, o których nie chciałbym słyszeć – Uśmiechnął się słabo. Sevar zauważył w oczach nieznajomego iskierkę nadziei i początki obłędu. 
– A jak brzmi twoje imię? – zapytał nieznajomego. 
– Nosiłem wiele imion w swoim życiu. Wiele złych – odparł z wyrzutem na twarzy. 
– Jak więc brzmi aktualne? 
– Cenar. 
Książę podniósł się i oparł o pień drzewa. Kości bolały go od długiej jazdy w siodle jednak powstrzymał się od jęku bólu. Rozejrzał się dookoła jednak padający teraz gęsty śnieg uniemożliwiał jakiekolwiek rozeznanie. 
– Powiedz mi, Cenarze, dlaczego odszedłeś od Cieni? – zapytał Sevar przyglądając się byłemu Cieniowi. Nadal nie mógł uwierzyć w opowieść nieznajomego. Zdawał się jednak nieszkodliwy. Sposób, w jaki patrzył na Sevara sprawiał, że czuł głęboki żal do tego człowieka. Zdawało się, że wszystkie złe uczynki jakie popełnił, wylewają się wraz ze spojrzeniem. 
– Nie zgadzam się z poglądami naszego dowódcy. – odparł cicho Cenar – Jak zapewne wiesz, nie zmieniły się one od czasów ciemności. Popełniłem już wystarczająco dużo zbrodni, zbyt dużo nawet jak na Cieńa. Postanowiłem podróżować i znaleźć sposób na odkupienie duszy. – Westchnął głęboko i także się podniósł. Podobnie jak Sevar przed chwilą, rozejrzał się i niczego nie zaobserwował. 
Książę przyglądał się Cieniowi. Czarny płaszcz i charakterystyczna rękojeść miecza wystająca z pochwy, wzbudzały w Sevarze mdłości. Cenar odwrócił się i posłał mu przelotne spojrzenie. Wylewające się wraz ze spojrzeniem winy, podsunęły Księciu pewien pomysł. 
– Wiem jak możesz odkupić swoje winy – powiedział w kierunku Cenara. Cień odwrócił się i spojrzał na niego tym samym, udręczonym wzrokiem. 
– Tak? Co niby miałbym zrobić? – odparł niezbyt przekonany co do tego, że młody książę może mu jakoś pomóc. 
– Pomóż mi odbić Dror – Sevar oderwał się od drzewa i zrobił krok w kierunku Cenara – naucz mnie jak stać się Cieniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz